Choć od wydarzenia z czwartej minuty w meczu pomiędzy Neapolem a rzymskim Lazio minęło już dobre kilkanaście dni, warto wrócić do niego choćby na chwilę. Sprawa odbiła się w mediach szerokim echem: wszelakie gazety, zagraniczne czy rodzime, rozpisywały się o wielkim geście Miroslava Klosego, piłkarze oraz kibice nie szczędzili Niemcowi słów uznania na portalach społecznościowych, a kapitan rywali czy prezydent FIFA domagali się nawet specjalnej nagrody dla snajpera z Opola za zachowanie praktycznie wymarłe w nowoczesnym futbolu, do bólu przepełnionym cwaniactwem i oszustwem. Wagę zdarzenia tonował sam zawodnik, mówiąc, że piłka najnormalniej trafiła go w rękę, a jego późniejsza reakcja to "najbardziej oczywista rzecz na świecie". Wydaje się, że w tym zamieszaniu piłkarskie środowisko zapomniało o absolutnie elementarnej sprawie - całą tę burzę i lawinę kolejnych wydarzeń wywołało całkowicie CELOWE i ŚWIADOME zagranie gracza Lazio.
@www.guardian.co.uk |
Bardzo szanuję Miroslava Klosego. Nie tylko jako piłkarza (skądinąd wielkiego, w futbolu międzynarodowym prawdopodobnie jednego z najwybitniejszych), ale też i człowieka. Potrafię zrozumieć jego wybór i zupełne odcięcie się od swoich korzeni, potrafię również zrozumieć jego decyzję o nierozmawianiu z dziennikarzami w języku polskim (choć nie można zapomnieć, że razem z Lukasem Podolskim niejednokrotnie uciekali się do tego sposobu komunikacji podczas wspólnych gier). Pamiętam także jego prawdziwie szlachetny gest z boiska, gdy przed kilkoma laty Werder, cały czas pozostający jeszcze w walce o końcowy triumf w Bundeslidze, remisował bezbramkowo w spotkaniu z Arminią Bielefeld, a sędzia podyktował rzut karny po starciu w szesnastce właśnie Klosego i bramkarza gości, Matthiasa Haina. Wtedy to napastnik bez mrugnięcia okiem ruszył do arbitra celem wyjaśnienia mylnie zinterpretowanej przezeń sytuacji. Przeciwnik bowiem interweniował czysto i jedenastka gospodarzom się po prostu nie należała. Zachowanie Niemca nie umknęło piłkarskim mediom oraz organizacjom i wkrótce zawodnik został całkowicie zasłużenie wyróżniony licznymi nagrodami za postawę zgodną z duchem gry.
Zupełnie inaczej wyglądało jednak zdarzenie z Neapolu. Decyzja Klosego, wbrew temu, co twierdzi sam zainteresowany (Maradona wciąż upiera się przy wersji boskiej interwencji w meczu przeciwko Anglii...) czy uważa większość piłkarskich sympatyków, nie była następstwem przypadkowego odbicia futbolówki, a zwyczajnie wynikiem zamierzonego zagrania. Celowość ruchu snajpera doskonale pokazuje to ujęcie. Kontaktu piłki z ręką gracza Lazio nie spowodował przeciwnik, próbujący powalić rywala na ziemię. Powtórka nie pozostawia żadnych wątpliwości - Niemiec obserwuje zmierzającą ku niemu futbolówkę, a gdy zdaje sobie sprawę, że nie ma szans na strącenie jej w dozwolony sposób, wykonuje ewidentny ruch ręką, dodatkowo markując uderzenie piłki głową. Jego późniejsze zachowanie nie może usprawiedliwiać uprzedniego występku. Fakt ten należy jednak docenić, gdyż niewielu dzisiejszych piłkarzom wystarczyłoby odwagi, by przyznać się do zagrania niezgodnego z przepisami w tak ważnym momencie.
Niemniej jednak taka postawa, czyli zameldowanie sędziemu celowego zagrania faul, powinna być w futbolu NORMĄ, a nie wydarzeniem, któremu piłkarski świat poświęca nagłówki, i które organizacje międzynarodowe chcą wynagradzać statuetkami. Wszystkie reakcje na gest Klosego potwierdzają niestety smutną prawdę o współczesnej piłce, gdzie nurkowanie, wszechobecne krętactwo i próby bycia ponad przepisami są po prostu szarą codziennością, a najnormalniejsze zachowanie szczytem postawy fair play.