Przerwa zimowa to czas podsumowań. Pisałem już o jesiennych zwycięzcach, pisałem też o nieudacznikach minionej rundy. Teraz czas na ciekawostki oraz wybrane statystyki z pierwszego półrocza rozgrywek, czyli krótko mówiąc wszystkie wydarzenia, które utkwiły mi w pamięci. Będzie to też prawdopodobnie ostatni tekst w formie podsumowania na półmetku obecnego sezonu. Dookoła sporo się dzieje, więc czas najwyższy wrócić do bundesligowej rzeczywistości. Ale na razie skupmy się po prostu na najciekawszych momentach jesieni 2012 na niemieckich salonach.
@www.kickwelt.de |
Festiwal rzutów wolnych W poprzednim sezonie na tym etapie rozgrywek piłkarze Bundesligi tylko siedem razy zdołali umieścić piłkę w siatce bezpośrednio z rzutów wolnych, a w całych rozgrywkach doczłapali się ledwie do 14 skutecznych prób. W obecnym sezonie ta statystyka wygląda znacznie lepiej, bo już na półmetku zeszłoroczny wynik został prawie wyrównany: drogę do siatki znalazło 13 strzałów z wolnych. Najczęściej, po dwa razy, trafiali Marco Reus oraz...
Arangol Wenezuelczyk ma ogromną lekkość w zdobywaniu pięknych bramek. Futbolówkę w siatce umieszcza co prawda od święta, ale gdy już to robi, ręce same składają się do oklasków. Jesienią nic się nie zmieniło. Skrzydłowy pokonał bramkarzy rywali pięć razy, a każde kolejne trafienie było piękniejsze od poprzedniego, z golem absolutnie niesamowitym na zakończenie rundy. Zresztą co ja będę się rozpisywał: popatrzcie sami...
To nie jest liga dla starych ludzi Już nie tylko niemiecka kadra stanowi gromadę młokosów. Bundesliga to obecnie rozgrywki ze zdecydowanie najniższą średnią wieku wśród czołowych lig europejskich. Co ciekawe, gdy weźmiemy pod uwagę tylko drużyny z czuba tabeli bądź te grające w pucharach, różnica jeszcze się zwiększa.
Idzie młodzieżowe A proporcjonalnie do zalewu ligi przez młodych, na niemieckich salonach stale przybywa trenerów z przeszłością w piłce juniorskiej. Obecnie aż połowa (!) pracujących w Bundeslidze szkoleniowców zaczynała od pracy z młodzieżą.
Super-rezerwowy Po drugiej kolejce w czubie klasyfikacji strzelców znajdował się Martin Lanig, choć na boisku przebywał w sumie jedynie 17 minut. Na inaugurację zapewnił zwycięstwo z Bayerem, a tydzień później dokończył dzieła zniszczenia w Hoffenheim. Do końca rundy nie trafił już ani razu.
Kolejka kelnerów A propos drugiej kolejki: to była przedziwna seria gier. Czterech zawodników, 11 asyst, dwa gole. Sam miałem ogromny problem, by rozstrzygnąć, kto okazał się wówczas najlepszy.
Liga spolaryzowana czy jednak wyrównana? Przepaść między liderem a zespołem z drugiego stopnia podium miała być historyczna, ale Bayern wykoleił się na ostatniej prostej. Historyczne wydają się natomiast lata świetlne dzielące dno tabeli i ostatnią bezpieczną lokatę. Fürth i Augsburg mają razem (!) mniej punktów niż znajdujący się zaraz nad kreską Wolfsburg. Z drugiej strony odległość między Wilkami a trzecią po jesieni Borussią Dortmund to tylko 11 punktów i aż 11 miejsc w tabeli.
Defensywne monstrum Mówiąc, że obrona Bayernu była w minionej rundzie bardzo dobra, to jakby nie powiedzieć nic. Bawarczycy stracili tylko siedem bramek, a Manuel Neuer zaledwie raz wyciągał piłkę z siatki dwukrotnie w ciągu 90 minut. Co ciekawe, na obcym terenie skapitulował jedynie raz (!), za to sześciokrotnie na Allianz Arenie.
Twierdza szalonych golkiperów A na własnym obiekcie Duma Bawarii traciła częściej nie tylko gole, ale i punkty. Wszystkie w przedziwnych okolicznościach. W meczu przeciwko Bayerowi nie dość, że drogę do bramki Neuera w bilardowy sposób znalazły niecelne strzały Aptekarzy, to po drugiej stronie boiska znakomicie spisywał się Leno. A gdy Bayern remisował z obiema Borussiami, cudów między słupkami dokonywali Weidenfeller i ter Stegen. Wszyscy bramkarze zostali oczywiście wybrani graczami spotkania, a występy w Monachium były ich najlepszymi w całej rundzie.
Komentatorska klapa Lata świetności Bundesligi w Polsacie Sport z komentarzem Romana Kołtonia już nie wrócą, ale obecnie niemiecka ekstraklasa podawana jest polskim kibicom z reguły w formie wręcz nie do przyjęcia. Komentatorzy popełniają błędy rzeczowe, mylą fakty i zawodników, a wymowa nazwisk piłkarzy woła często o pomstę do nieba, czyli generalnie brakuje im wszystkiego, czego oczekuję od osoby siedzącej za mikrofonem. Krótko mówiąc: nie jest dobrze. A prośby o poprawę w tym polu to chyba wciąż tylko mrzonki.
BuLi Austriakami stoi Przybysze zza południowej granicy stanowili jesienią najliczniejszą kolonię na niemieckich boiskach (19 zawodników). Co ciekawe, we wrześniowym meczu w ramach eliminacji do brazylijskiego mundialu trener austriackiej kadry, Marcel Koller, w przeszłości związany, a jakże, z Bundesligą, posłał w bój aż ośmiu rodaków na co dzień kopiących w Niemczech. Wyrównał tym samym liczbę bundesligowców w jedenastce Löwa i jednocześnie ustanowił krajowy rekord.
Susza wśród napastników Zawodnicy pierwszej linii zdobyli jesienią tylko 38% wszystkich goli (167 z 444), co stanowi najgorszy wynik w historii. Przyczyn jest wiele: wciąż rosnąca popularność formacji z jednym napastnikiem, uraz Gómeza czy hibernacja Huntelaara, ale też i, niestety, marna jakość bundesligowych snajperów, szczególnie tych doświadczonych i branych z odzysku.
... oraz pustynie w Fürth i Fryburgu Sześciu strzelców czerwonej latarni ligi wkulało w sumie jedną bramkę, tyle samo co czterech bombardierów z Mage Solar Stadion. Nie lepiej sytuacja wyglądała we Frankfurcie, choć tutaj miejscowe armaty (dwa gole) wyręczał grający za ich plecami Alex Meier.
Kwitnie wiśnia w Bundeslidze Jedna z lepszym skutkiem, inna z gorszym. Japończycy już teraz stanowią siódmą ilościowo nację napływową na niemieckich salonach, a w rundzie rewanżowej ich liczba jeszcze wzrośnie. Fortunę właśnie wzmocnił filigranowy pomocnik Genki Ōmae, a kilku innych samurajów znajduje się na listach życzeń menedżerów klubów Bundesligi.
Antytalizman Hoffenheim z Timem Wiese w składzie rozpoczęło sezon od fatalnej serii czterech kolejnych porażek, w tym haniebnego lania w Pucharze Niemiec od czwartoligowca. Wystarczyło by za chwilę golkipera zabrakło między słupkami z powodu kontuzji, a Wieśniaki uzbierały przyzwoite siedem oczek w czterech spotkaniach, co stanowi zresztą ponad połowę jesiennego dorobku punktowego ekipy z Sinsheim.
Tytani Wśród 402 piłkarzy, którzy zagrali jesienią w Bundeslidze, 15 nawet na chwilę nie opuściło murawy. Większość (9) stanowią oczywiście bramkarze, na liście znajdziemy też obrońców a nawet pomocnika. Takim osiągnięciem może się również pochwalić niedoszły ławkowicz monachijskiego Bayernu, czyli Dante.
Siła presji Gdy jego największy konkurent do gry zwiedzał gabinety lekarskie, Mario Mandžukić ładował jak na zawołanie, niemal z cotygodniową regularnością. Odkąd Gómez wrócił do zdrowia, Chorwat nie tylko nie trafił do siatki ni razu, ale zaczął też prezentować się znacznie gorzej. Wyraźnie było po nim widać presję związaną z powrotem do gry reprezentanta Niemiec. A i sam Gómez nie za bardzo pomógł koledze strzelając gola w swoim pierwszym występie. Dodajmy: niecałą minutę po wejściu na boisko.
Stark Nazwisko doskonale oddało postawę sędziego w konfrontacji na Signal Iduna Park. Arbiter był silny. Ale jego decyzje niestety fatalne. Trzy wielbłądy w jednej akcji, do tego cały szereg innych pomyłek. Nie przypominam sobie podobnej sytuacji nie tylko z boisk Bundesligi, ale też i aren piłkarskich w jakimkolwiek innym kraju.
Defensywne monstrum Mówiąc, że obrona Bayernu była w minionej rundzie bardzo dobra, to jakby nie powiedzieć nic. Bawarczycy stracili tylko siedem bramek, a Manuel Neuer zaledwie raz wyciągał piłkę z siatki dwukrotnie w ciągu 90 minut. Co ciekawe, na obcym terenie skapitulował jedynie raz (!), za to sześciokrotnie na Allianz Arenie.
Twierdza szalonych golkiperów A na własnym obiekcie Duma Bawarii traciła częściej nie tylko gole, ale i punkty. Wszystkie w przedziwnych okolicznościach. W meczu przeciwko Bayerowi nie dość, że drogę do bramki Neuera w bilardowy sposób znalazły niecelne strzały Aptekarzy, to po drugiej stronie boiska znakomicie spisywał się Leno. A gdy Bayern remisował z obiema Borussiami, cudów między słupkami dokonywali Weidenfeller i ter Stegen. Wszyscy bramkarze zostali oczywiście wybrani graczami spotkania, a występy w Monachium były ich najlepszymi w całej rundzie.
Komentatorska klapa Lata świetności Bundesligi w Polsacie Sport z komentarzem Romana Kołtonia już nie wrócą, ale obecnie niemiecka ekstraklasa podawana jest polskim kibicom z reguły w formie wręcz nie do przyjęcia. Komentatorzy popełniają błędy rzeczowe, mylą fakty i zawodników, a wymowa nazwisk piłkarzy woła często o pomstę do nieba, czyli generalnie brakuje im wszystkiego, czego oczekuję od osoby siedzącej za mikrofonem. Krótko mówiąc: nie jest dobrze. A prośby o poprawę w tym polu to chyba wciąż tylko mrzonki.
BuLi Austriakami stoi Przybysze zza południowej granicy stanowili jesienią najliczniejszą kolonię na niemieckich boiskach (19 zawodników). Co ciekawe, we wrześniowym meczu w ramach eliminacji do brazylijskiego mundialu trener austriackiej kadry, Marcel Koller, w przeszłości związany, a jakże, z Bundesligą, posłał w bój aż ośmiu rodaków na co dzień kopiących w Niemczech. Wyrównał tym samym liczbę bundesligowców w jedenastce Löwa i jednocześnie ustanowił krajowy rekord.
Susza wśród napastników Zawodnicy pierwszej linii zdobyli jesienią tylko 38% wszystkich goli (167 z 444), co stanowi najgorszy wynik w historii. Przyczyn jest wiele: wciąż rosnąca popularność formacji z jednym napastnikiem, uraz Gómeza czy hibernacja Huntelaara, ale też i, niestety, marna jakość bundesligowych snajperów, szczególnie tych doświadczonych i branych z odzysku.
... oraz pustynie w Fürth i Fryburgu Sześciu strzelców czerwonej latarni ligi wkulało w sumie jedną bramkę, tyle samo co czterech bombardierów z Mage Solar Stadion. Nie lepiej sytuacja wyglądała we Frankfurcie, choć tutaj miejscowe armaty (dwa gole) wyręczał grający za ich plecami Alex Meier.
Kwitnie wiśnia w Bundeslidze Jedna z lepszym skutkiem, inna z gorszym. Japończycy już teraz stanowią siódmą ilościowo nację napływową na niemieckich salonach, a w rundzie rewanżowej ich liczba jeszcze wzrośnie. Fortunę właśnie wzmocnił filigranowy pomocnik Genki Ōmae, a kilku innych samurajów znajduje się na listach życzeń menedżerów klubów Bundesligi.
Antytalizman Hoffenheim z Timem Wiese w składzie rozpoczęło sezon od fatalnej serii czterech kolejnych porażek, w tym haniebnego lania w Pucharze Niemiec od czwartoligowca. Wystarczyło by za chwilę golkipera zabrakło między słupkami z powodu kontuzji, a Wieśniaki uzbierały przyzwoite siedem oczek w czterech spotkaniach, co stanowi zresztą ponad połowę jesiennego dorobku punktowego ekipy z Sinsheim.
Tytani Wśród 402 piłkarzy, którzy zagrali jesienią w Bundeslidze, 15 nawet na chwilę nie opuściło murawy. Większość (9) stanowią oczywiście bramkarze, na liście znajdziemy też obrońców a nawet pomocnika. Takim osiągnięciem może się również pochwalić niedoszły ławkowicz monachijskiego Bayernu, czyli Dante.
Siła presji Gdy jego największy konkurent do gry zwiedzał gabinety lekarskie, Mario Mandžukić ładował jak na zawołanie, niemal z cotygodniową regularnością. Odkąd Gómez wrócił do zdrowia, Chorwat nie tylko nie trafił do siatki ni razu, ale zaczął też prezentować się znacznie gorzej. Wyraźnie było po nim widać presję związaną z powrotem do gry reprezentanta Niemiec. A i sam Gómez nie za bardzo pomógł koledze strzelając gola w swoim pierwszym występie. Dodajmy: niecałą minutę po wejściu na boisko.
Stark Nazwisko doskonale oddało postawę sędziego w konfrontacji na Signal Iduna Park. Arbiter był silny. Ale jego decyzje niestety fatalne. Trzy wielbłądy w jednej akcji, do tego cały szereg innych pomyłek. Nie przypominam sobie podobnej sytuacji nie tylko z boisk Bundesligi, ale też i aren piłkarskich w jakimkolwiek innym kraju.
A na koniec jeszcze runda jesienna w liczbach (źródło: PowerTableSports.com/@PowerTableSports).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz