sobota, 29 grudnia 2012

BuLi moim okiem: najlepsi jesienią 2012

Przerwa między rundami BuLi to chwilowy oddech od cotygodniowych wizyt na niemieckich stadionach (bo o całkowitym odcięciu od oglądania piłki nie może być, rzecz jasna, mowy: zimą, gdy piłkarskie Niemcy śpią, rozpędza się futbol wyspiarski, a latem klubową posuchę wynagradzają rozgrywki międzynarodowe) i przeniesienie się w świat doniesień transferowych oraz wszelkiego rodzaju podsumowań. Miejsce tych pierwszych znajduje się na szybszych dobrodziejstwach rozwoju technologicznego, na drugich mogę się skupić na blogu. Na dobry początek zawodnicy, których oglądanie jesienią sprawiało mi największą przyjemność.


Blisko jedenastki (kolejność nieprzypadkowa): Toni Kroos, Pirmin Schwegler, Kevin Trapp, Jakub Błaszczykowski, Lars Bender, Daniel Carvajal, Gonzalo Castro, Takashi Inui, Timm Klose, Robert Lewandowski, Bastian Oczipka.


René Adler Były golkiper Aspirynek zaliczył wielki powrót między słupki po straconych poprzednich rozgrywkach, gdy najpierw pauzował z powodu ciężkiej kontuzji, a po odzyskaniu pełnej sprawności nie miał już czego szukać w zespole. Najwięcej obronionych rzutów karnych w tej rundzie (dwa, choć Klaas-Jan Huntelaar zdołał skutecznie dobić swój strzał, a Aaron Hunt przy kolejnej próbie był już bezbłędny), trzecie miejsce w wyścigu po białą kamizelkę, kilkanaście parad na światowym poziomie. A wszystko to pomimo rocznej przerwy i dość nieporadnej linii defensywnej przed sobą. Do absolutnie zjawiskowej rundy zabrakło jedynie występu w kadrze, ale i tego był bliski: cały mecz przeciwko Holandii obejrzał z ławki rezerwowych.

Dante Jego miejsce pierwotnie miało znajdować się gdzieś między Tymoszczukiem a Pizarro, a rundę jesienną zakończył jako najlepszy stoper Bundesligi. Pomogło szczęście (uraz Alaby z początku sezonu), choć w takiej dyspozycji Brazylijczyk prędzej czy później zakotwiczyłby w pierwszej jedenastce Bayernu. Nie do przejścia w obronie, niemalże bezbłędny, do tego niezwykle groźny pod bramką rywali. Po prostu skała.

Philipp Lahm Można powiedzieć: wreszcie. Po kolejnych rundach panowania Łukasza Piszczka, na tron wraca dawny władca. To kapitan Bawarczyków okazał się tym razem najlepszym bocznym obrońcą ligi. Pewny w obronie, jak zwykle niebezpieczny z przodu. Doskonale współpracował z Thomasem Müllerem. Ale trzeba też uczciwie przyznać, że powrotowi Lahma na szczyt sprzyjało obniżenie lotów przez Polaka, którego prześcignął zawodnik Dumy Bawarii, a do jego poziomu doszlusowali Daniel Carvajal czy...

Sebastian Jung Jedno miejsce w defensywie musiało zostać zarezerwowane dla któregoś z obrońców rewelacyjnego beniaminka z Frankfurtu. Jung co prawda nie był tak skuteczny w ataku jak jego kompan z przeciwległej strony boiska, nota bene defensor z najlepszą centrą w lidze od czasów Sagnola, ale zdecydowanie lepiej prezentuje się pod własną bramką, co w głównej mierze powinno wpływać na wartość obrońcy (w co coraz bardziej wątpię, patrząc na dzisiejszą piłkę). Postawę Junga docenił również Joachim Löw i po raz pierwszy od przeszło 13 lat Orzeł zafrunął do niemieckiej kadry. Jego przygoda z Eintrachtem może niedługo dobiec końca, bo zawodnik ma wpisaną w kontrakcie niewielką sumę odstępnego, a na jej uaktywnienie latem znajdzie się zapewne wielu chętnych.

Sebastian Rode Kolejny z podopiecznych Armina Veha, najlepszy defensywny pomocnik jesieni. Porządkował grę Frankfurtu w środku, bardzo dobrze prezentował się w duecie z kapitanem zespołu, Pirminem Schweglerem. Doskonały w asekuracji, notujący wiele odbiorów, ale jednocześnie  pozostający boiskowym dżentelmenem, bo próżno go szukać w czołówce najczęściej faulujących przecinaków. Na siłę wpychany przez media do reprezentacji. Gdyby nie kosmiczna konkurencja  środku pola, debiut w koszulce z orłem na piersi miałby już pewno za sobą.

Król rundy: Franck Ribéry Jesienią na niemieckich boiskach lepszego piłkarza po prostu nie było, zresztą sam Francuz gra obecnie chyba swój najlepszy sezon w karierze. Stworzył całe mnóstwo sytuacji partnerom, brał na siebie odpowiedzialność w trudnych momentach (bądź to koledzy mu ją oddawali), mijał kolejnych rywali niczym tyczki. To była prawdziwa przyjemność oglądać poczynania skrzydłowego Bayernu w minionej rundzie. W niczym nie przypominał Domenechowskiej wrażliwej diwy, raczej prezentował klasyczną postawę mordercy z twarzą dziecka hm, mordercy.

Aaron Hunt Wiecznie niespełnionemu talentowi Werderu wreszcie dopisuje zdrowie, a i on sam zaczyna grać na miarę możliwości. Gdy zespół opuścił ostatni z wielkich liderów ataku Schaafa, Hunt nie mógł już dłużej migać się od obowiązków i chować się w cieniu innych: teraz to właśnie na jego barki spadł ciężar kreowania gry ofensywnej drużyny i trzeba przyznać, że jesienią radził sobie z tym znakomicie. Oczywiście nie sam, bowiem wtórowali mu genialny dzieciak, Kevin de Bruyne, i ostatecznie ustatkowany Marko Arnautović, ale to odmieniony Hunt był postacią centralną zespołu, a wszystko co dobre, zaczynało się z reguły od niego.

Thomas Müller Pomocnik Bayernu wrócił do żywych. Po słabym poprzednim sezonie, podstemplowanym rozczarowującym występem na polsko-ukraińskim czempionacie, Müller ewidentnie przypomniał sobie, jak gra się w piłkę. Lider klasyfikacji kanadyjskiej Bundesligi, (wreszcie) skuteczny egzekutor jedenastek w zespole z Monachium, siła napędowa ekipy Heynckesa przez długie momenty rundy jesiennej. Do czasu blokady Mandżukicia/powrotu Gómeza fantastycznie wyglądała jego współpraca i wymienność ról właśnie z Chorwatem. Jeśli utrzyma dyspozycję, w żadnym wypadku nie musi się bać powrotu Arjena Robbena.

Mario Götze Dortmundzki klejnot ma za sobą kolejną genialną jesień. Uraz, który wyeliminował go z gry na niemal całą rundę rewanżową minionego sezonu, odszedł już w niepamięć, a Götze znów jest wielki. Główny motor napędowy Borussii nie tylko na krajowym podwórku, ale przede wszystkim w Lidze Mistrzów. Miejmy nadzieję, że jego słowa o pozostaniu na Signal Iduna Park ciałem się staną i nie zmieni ich nawet zawarta w jego kontrakcie klauzula, pozwalająca mu odejść za około 35 mln euro już latem. Oglądanie 20-letniego (!) Götzinho w akcji to rozkosz w najczystszej postaci.

Alexander Meier W jedenastce rundy nie mogło zabraknąć także głównej armaty Eintrachtu. Król strzelców zeszłorocznych zmagań na drugoligowym froncie nie zwalnia tempa również na niemieckich salonach. Strzelał z daleka, z bliska, głową czy prawą nogą, trafiał prawie najczęściej w całej Bundeslidze. Może pluć sobie w brodę, że piłkę na poważnie zaczął kopać dopiero na starość. Gdyby wziął się do roboty nieco wcześniej, jego dziecięce marzenia o grze w barwach Barcelony byłyby bardziej realne.

Stefan Kießling Najskuteczniejszy jesienią, najskuteczniejszy w Bundeslidze również w całym mijającym roku kalendarzowym. O krok od wstąpienia do elitarnego Klubu 100. Notorycznie pomijany przez Löwa, nawet w sytuacjach skrajnych, choć ponoć przez selekcjonera nie został jeszcze zapomniany. Doskonale wykorzystał uraz Gómeza, strzelecką hibernację Huntelaara oraz cichy początek sezonu Lewandowskiego. Typ napastnika à la Luca Toni, który absolutnie uwielbiam: koślawy bieg, pozorna niezdarność, każdy kolejny krok zwiastujący kontuzję bądź przynajmniej upadek, a jednocześnie nienaganna technika i wszechobecne zagrożenie, bez najmniejszego znaczenia, czy strzał oddaje piłkę do bramki wpycha lewą czy prawą nogą, czy też głową.

Trener rundy: Christian Streich Przy wyborze opiekuna mojej jesiennej jedenastki miałem najtwardszy orzech do zgryzienia: Veh czy Streich? A może Heynckes? Ostatecznie padło na trenera Fryburga. Przez niecały rok panowania Streicha na Mage Solar Stadion zespół z Badenii-Wirtembergii z murowanego kandydata do spadku zmienił się w jedną z rewelacji rozgrywek. Coś wam to przypomina? Christian Streich to zresztą modelowy przykład nowej myśli szkoleniowej w niemieckim futbolu, która obok okazałych stadionów i przeraźliwie młodej ligi, pełnej młodocianych gwiazd, powoli staje się wizytówką rewolucji w piłce za naszą zachodnią granicą.

***

To tyle, tak wygląda grono moich wybrańców z minionej rundy Bundesligi. O poziomie jesiennych rozgrywek najlepiej niech świadczy fakt, że dla wielu wartych uwagi zawodników nie starczyło miejsca nawet wśród rezerwowych, nie wspominając już o dylematach, które towarzyszyły mi podczas wyboru najlepszych. Następnym razem nie będzie tak już jednak tak przyjemnie, bo na tapetę wezmę postaci, które jesienią raziły nieporadnością.

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się blog spodobał, wpisy takie jak ten szczególnie. Myślę, że idealnie wybrana 11.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całym szacunkiem dla Węgra: jest niezłym zawodnikiem, rozgrywa dobry sezon, ale tak szybko licząc, to przynajmniej trzech napastników było od niego lepszym jesienią.

    OdpowiedzUsuń