poniedziałek, 3 września 2012

Bundesligowi kelnerzy w pełnej krasie

W koszykówce funkcjonuje pojęcie rzutu kelnerskiego, czyli podstawowej i jednocześnie najprostszej formy wykończenia akcji spod kosza. I choć zawodnicy tacy jak Steve Nash czy Jason Williams potrafili nadać temu zagraniu niepowtarzalny wdzięk, rzut kelnerski dalej w opinii wielu pozostawał najnudniejszym zagraniem w tym sporcie. W futbolu kelner ma jeszcze gorzej, bo to słowo budzi niemal wyłącznie negatywne skojarzenia. Kelner. Ogór. Leszcz. Pastuch. Czyli ktoś słaby, przeciwnik do ogrania bez większego wysiłku. Dzisiaj będzie jednak o innych kelnerach. Nie o tych potykających się o własne nogi, noszących potrawy czy drinki, które zamiast na stole gościa lądują na podłodze, a o podających klientom wykwintne dania na złotej tacy tak, że do pełni szczęścia wystarczy tylko dołożyć głowę lub nogę. W cały wysyp najwyżej klasy asystentów obrodziła w miniony weekend niemiecka Bundesliga.

Popisy kelnerskie już w sobotnie popołudnie zaczęli peruwiański skrzydłowy Schalke 04, Jefferson Farfán, oraz zaskakująco dobrze wyglądający na początku sezonu obrońca Orłów z Frankfurtu, Bastian Oczipka. Zawodnik z Gelsenkirchen, który jeszcze kilka tygodni temu był skonfliktowany z klubem i nie widział dla siebie przyszłości na Veltins-Arena, trzykrotnie otwierał kolegom drogę do bramki w spotkaniu z Augsburgiem, asystując przy wszystkich trafieniach gospodarzy. Jednak o ile obie centry, najpierw na głowę Papadopoulosa, a później Huntelaara, były najwyższej próby, tak za asystę przy golu Jonesa powinien podziękować statystykom. Zanim bowiem Amerykanin trafił do siatki, zdążył jeszcze ograć dwóch rywali oraz przebiec z piłką niemal pół boiska... Kolejne doskonałe zawody rozegrał też wspomniany Oczipka. Obrońca o swojsko brzmiącym nazwisku po serii wypożyczeń z zespołu Aptekarzy chyba wreszcie znalazł swoje miejsce na Ziemi. W Bundeslidze grał już w barwach Piratów z Hamburga, ale tej przygody, mimo regularnych występów, nie będzie wspominał najlepiej. Nie dość, że podopieczni Holgera Stanislawskiego z hukiem spadli z ligi, to z powodu poważnej kontuzji Oczipka pauzował niemal całą rundę rewanżową. Obecne rozgrywki defensor rozpoczął kapitalnie. W pierwszej kolejce przeciwko byłym kolegom zagrał jak profesor, a jego zespół perfekcyjnie rozpoczął sezon. Nie spuścił z tonu w kolejnej grze, ba, do bezbłędnej postawy w obronie dodał skuteczność w ofensywie i Eintracht jako jedyna drużyna obok Bayernu Monachium ma na koncie komplet punktów. A Oczipka jako jedyny zawodnik w całej lidze dwukrotnie został wybrany do jedenastki kolejki Kickera. Przeciwko Wieśniakom swój popis zaczął po przerwie - najpierw dał się sfaulować w polu karnym, a później posłał dokładną co do milimetra piłkę wprost na głowę Laniga, który ustalił wynik meczu. Zapewne są to proroctwa nieco na wyrost, ale jeżeli lewy obrońca będzie potwierdzał swoją dyspozycję w następnych meczach, to, w związku z problemami kadry narodowej na bokach obrony, Jogi Löw coraz chętniej spoglądać będzie w stronę zawodnika z Commerzbank-Arena. Jednak sobotnie wyczyny obu kelnerów były jedynie niczym występy przedskoczków przed prawdziwym pojedynkiem na skoczni mamuciej dzień później.

@www.nemzetisport.hu

W finale naprzeciwko siebie stanęli Szabolcs Huszti oraz Thomas Müller i... prawdę mówiąc niezwykle trudno byłoby wyłonić zwycięzcę tego starcia. To właśnie ta dwójka była motorami napędowymi swoich ekip podczas masakr dokonanych na rywalach w niedzielne popołudnie. Najpierw Węgier w wielkim stylu przypomniał o sobie kibicom Bundesligi po ponad trzyletniej nieobecności. Nowy-stary zawodnik Hanoweru po niezłym występie w Lidze Europy dostał od Mirka Slomki kolejną szansę gry od pierwszych minut i wycisnął ją niczym cytrynę. Tak samo jak Farfán dzień wcześniej, Huszti zaliczył asysty przy wszystkich golach gości, czyli czterech trafieniach. Dwa razy dokładnie posłał piłkę ze stałych fragmentów, dwukrotnie obsłużył również Artura Sobiecha. Warto w tym miejscu przypomnieć ostatni taki występ na niemieckich salonach. Niemal trzy lata temu wschodząca gwiazda kadry Löwa oraz Werderu Brema, Mesut Özil, niemal w pojedynkę rozbił Fryburczyków - także zaliczył cztery kluczowe podania, dołożył jeszcze gola i poprowadził podopiecznych Schaafa do efektownego zwycięstwa 6:0 na terenie rywala. W ostatnim meczu drugiej kolejki zachwycił też Thomas Müller. W zasadzie nietuzinkową partię rozegrał każdy z Bawarczyków, ale to właśnie postawa reprezentanta Niemiec mogła podobać się najbardziej. Ofensywny pomocnik strzelił dwa gole i dołożył do tego dwie asysty. A technicznie rzecz biorąc trzy, jednak statystycy futbolu dobitek swoich strzałów nie zaliczają jako asyst. Wrażenie mogła zrobić szczególnie kapitalna centra tuż nad głową bezradnego Mazy, po której Bastian Schweinsteiger ustalił wynik meczu. Jeszcze niedawno pisałem o zastoju w rozwoju tego zawodnika, tymczasem w obecny sezon Müller wszedł znakomicie. I dobrze, bo właśnie w takiej formie jest potrzebny nie tylko Bayernowi, ale też i kadrze narodowej.

Nie trzeba dodawać, że (praktycznie) wszyscy z tego przeglądu kelnerów trafili do jedenastki kolejki Kickera. Dziennikarze rozstrzygnęli też spór, którego ja nie byłbym w stanie rozwikłać - najlepszym zawodnikiem drugiej rundy gier uznano Węgra Husztiego. Oby więcej takich występów na boiskach niemieckiej Bundeslidze w obecnym sezonie. Bo na takich kelnerów patrzy się z niezwykłą przyjemnością!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz