sobota, 3 grudnia 2011

(Nie)szczęśliwe losowanie

Za nami losowanie grup przyszłorocznych Mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce i na Ukrainie. Jak to zwykle bywa, do niektórych los się uśmiechnął, innym spłatał figla. Rozlosowano zestawy mocniejsze i słabsze, mamy też grupę zdecydowanie odstającą poziomem od pozostałych. Reprezentacji Polski w zasadzie tylko jedna z setek kombinacji dawała jakiekolwiek nadzieje na awans. I tak też się stało. Franciszek Smuda potrafił po raz kolejny sprowadzić na siebie łaskawość niebios i sprawić, że przynajmniej do meczu otwarcia będziemy mówić o szansach na prawdziwe zaistnienie w turnieju, a nie rozegranie tylko trzech spotkań w grupie. Fortuna znacznie mniej sprzyjała wczoraj federacji zza naszej zachodniej granicy, którą Marco van Basten dolosował do grupy B, czyli Holandii, Danii i Portugalii. Jednak pech reprezentacji Niemiec we wczorajszym losowaniu to kwestia nieco wątpliwa.


Przede wszystkim, wspomniana już grupa śmierci. Zamiast Polski bądź Ukrainy, z pierwszego koszyka podopieczni Löwa dostali Holandię, Portugalię też na pewno chętnie wymieniliby na Grecję. To wszystko nie ma jednak znaczenia. Niemcy mają obecnie nieziemsko silną drużynę, umiejętnie zarządzaną przez niezwykle utalentowanego szkoleniowca. Odkąd Löw przejął kadrę narodową, Czarne Orły w 75 spotkaniach zaledwie 10 razy zaznały gorycz porażki, odnosząc ponad 50 zwycięstw. Jeszce bardziej okazale prezentuje się stosunek bramek: tylko 61 straconych i ponad trzy razy tyle strzelonych. Löw może też pochwalić się najlepszą średnią zdobywanych punktów na mecz w historii Mannschaftu (2,25), zostawiając w tyle takie sławy jak Helmut Schön (2,10), Jupp Derwall (2,15) czy Berti Vogts (2,18). Z każdej imprezy, w której Jogi prowadził reprezentację, przywoził też medal. Niemcy nie mają wątpliwości, że i tym razem będzie podobnie. Jednak po zdobytym już srebrze i brązie, obecnie liczą już tylko na medal z najcenniejszego kruszcu.

Kiedy spojrzymy na karty historii i bezpośrednie starcia z grupowymi rywalami, Niemcy raczej nie powinni się obawiać. Z Danią zwykli radzić sobie dobrze (25 gier; 14 zwycięstw, 3 remisy i 8 porażek), jednak nie bez kozery zaraz po losowaniu grup Joachim Löw określił Skandynawów jako drużynę typowo turniejową. Zarówno na Mundialu '86 jak i Euro '92 popularny Duński Dynamit rozsadził reprezentację Niemiec. I o ile w pierwszym przypadku była to tylko porażka w grupie, która nie przeszkodziła Czarnym Orłom w zakończonej sukcesem walce o medale, o tyle w drugim pozbawiła ich złota. Ostatnie spotkanie pomiędzy obiema drużynami w Kopenhadze przed półtora rokiem zakończyło się remisem. Z Portugalczykami przyszło Niemcom mierzyć się rzadziej (16; 8-5-3), ale raczej były to mecze o stawkę, tak jak w fazie grupowej Euro 2000, meczu o brąz MŚ '06 czy ćwierćfinale poprzedniego europejskiego czempionatu. Dwie ostatnie potyczki to tryumfy Mannschaftu, jednak w najbardziej odległym spotkaniu rewelacyjni wtedy podopieczni Humberto Coelho rozbili słabiutkich na tym turnieju Niemców 3:0, a Sérgio Conceição popisał się hat-trickiem. I na koniec rywal, z którym pojedynki od lat elektryzują kibiców znad Łaby: Holandia. Zdecydowanie najwięcej potyczek (38), statystyki najbardziej wyrównane (14-14-10). Do tego niezapomniane mecze: finał MŚ '74, półfinał Euro '88 oraz wiele spotkań w turniejach finałowych. Ostatnia konfrontacja obydwu drużyn to jednak pokaz siły podopiecznych Löwa. Niecały miesiąc temu w Hamburgu Niemcy nie zostawili swoim sąsiadom z zachodu żadnych złudzeń i całkowicie zasłużenie wygrali 3:0, prezentując futbol kilka klas lepszy od przeciwnika.

Kolejny brak szczęścia w losowaniu to gra na Ukrainie. Dosłownie przed chwilą przeczytałem, że wobec przydzielenia do grupy D, rozgrywającej swe mecze w Doniecku i Kijowie, Szwedzi zamieszkają nie w Gdyni, jak planowali wcześniej, a w nowiutkim hotelu pod Kijowem. Niemcy zmieniać swojej bazy jednak nie zamierzają. Bardzo szybko zdecydowali się na luksusowy gdański hotel, Dwór Oliwski, a jeszcze latem sporo mówiło się o modernizacji stadionu klubu młodzieżowego KS Olivia w celu wydatnego skrócenia czasu dojazdu na treningi. Ostatnio jednak sprawa ucichła i wydaje się, że Niemcy liczyć będą na niewielki ruch na ulicach miasta podczas podróży na były stadion Lechii Gdańsk. Kluczową sprawą w wyborze bazy była również mała odległość do lotniska, co jeszcze przed losowaniem podkreślał kierownik drużyny niemieckiej, Oliver Bierhoff. Już wtedy zdecydowanie wykluczał on możliwość zmiany ośrodka przez niemiecką reprezentację. Na Ukrainie brakować Niemcom będzie jednak kibiców. Zamiast wyjazdu do niedalekiego Gdańska, sympatycy udać się będą musieli w odległą wyprawę do Lwowa czy Charkowa, gdzie grać będzie niemiecka reprezentacja. Nic więc dziwnego, że znacząco zmniejszy się liczba fanów podążających za kadrą. Tymczasem w całym tym nieszczęściu jest światełko w tunelu. Jeżeli Niemcy okażą się najlepsi w swojej grupie, kolejne spotkania rozgrywać będą już znacznie bliżej swojego miejsca zakwaterowania: w Gdańsku i Warszawie, a do Kijowa wrócą dopiero na ewentualny finał.


Każdy kij ma jednak dwa końce. Wszystkie wymienione wyżej przeszkody mogą okazać się niczym wobec prawdziwego uśmiechu losu, który spotkał Niemców. Jeżeli zarówno podopieczni Löwa jak i reprezentacja Hiszpanii zajmą pierwsze miejsca w swoich grupach, znajdą się po dwóch różnych stronach drabinki turniejowej i spotkać się będą mogły dopiero w finale. Dla Niemców jest to sprawa kluczowa w obliczu poprzednich imprez. Bo to właśnie drużyna La Furia Roja, prowadzona pierw przez Luisa Aragonésa a później Vicente del Bosque, zamykała naszym zachodnim sąsiadom drzwi do prawdziwej chwały na ostatnich wielkich turniejach. Najpierw El Niño Torres wbił Lehmannowi jedynego gola finału rozgrywanego na boiskach w Austrii i Szwajcarii Euro 2008, a dwa lata później Carles Puyol pozbawił Niemców nadziei na tryumf w afrykańskim mundialu, skazując ich na bój z Urugwajem tylko i wyłącznie o najniższy stopień podium. Najwyższy czas przełamać kompleks Hiszpanii. Najchętniej w finale, bezpośrednio przejmując berło od abdykującego monarchy.


O losowaniu z dużą kurtuazją wypowiada się sam Joachim Löw. Mówi, słusznie zresztą, o najmocniejszej grupie całego turnieju, o graczach światowej klasy w szeregach drużyny holenderskiej czy portugalskiej, a także, nieco na alibi, o Duńczykach jako drużynie turniejowej. W podobnym tonie wypowiada się też Bierhoff. Nieco inaczej podsumowali losowanie byli reprezentanci czy szkoleniowcy. Większość jest zgodna: Niemcy mają na tyle silną reprezentację, że nie muszą liczyć na szczęśliwe losowanie. I mimo tak silnej grupy, na pewno są w stanie z niej awansować. Ciekawe, ile lat jeszcze minie nim takimi słowami podsumować będziemy mogli niekorzystne losowanie dla naszej reprezentacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz