To było szalone 18 miesięcy w Mönchengladbach, a droga Źrebaków przypomina podróż z piekła do nieba: ligowe dno na półmetku sezonu 2010/11 z niemal dwukrotnie mniejszą liczbą punktów niż zespół na ostatnim bezpiecznym miejscu w tabeli, zmiana na stanowisku trenera, niesamowita pogoń w końcówce rozgrywek (cztery wygrane w finalnych sześciu kolejkach), zakończona sukcesem i uratowaniem bundesligowego bytu w barażach z VfL Bochum, brak letnich wzmocnień i niespodziewany wyścig o tytuł, zastopowany dopiero w decydującej fazie Bundesligi. Ostatecznie po niekończącym się okresie futbolowej przeciętności zespół z Nadrenii uplasował się w czołówce stawki i w nadchodzącym sezonie po 12 latach przerwy będzie miał okazję zagrać na arenie międzynarodowej. Szefostwo klubu z zachodu Niemiec kuje żelazo, póki gorące i zbroi drużynę przed zbliżającym się startem niemieckiej ekstraklasy oraz walką o pierwszy historyczny występ w Lidze Mistrzów.
Dzięki reformie Platiniego, na drodze ku bramom do europejskiego eldorada nie stanie Borussii jednak żaden gigant, a co najwyżej inny kontynentalny średniak pokroju SC Bragi, Spartaka Moskwa bądź Lille OSC, czyli teoretycznie zespół w zasięgu podopiecznych Luciena Favre'a. Teoretycznie, bo klub z Borussia-Park przeszedł tego lata niemałą metamorfozę i nie wiadomo, czy nawet tak dobry fachowiec jak Szwajcar zdoła ponownie złożyć wszystkie części układanki w sprawnie funkcjonującą całość. Chodzi przede wszystkim o znaczące ubytki w postaci trzech nadrzędnych trybów maszyny z minionych rozgrywek: Dantego, Romana Neustädtera i przede wszystkim Marco Reusa, czyli odpowiednio: szefa i ostoi defensywy, mózgu środka pola oraz głównego motoru napędowego drużyny, zdecydowanie najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu w całej Bundeslidze. O ile dwaj pierwsi gracze, mimo swoich nieprzeciętnych umiejętności, zostaną raczej bez większego problemu zastąpieni, o tyle trudno dostrzec następcę obecnego piłkarza Borussii Dortmund wśród nowych Źrebaków. A tych na Borussia-Park jest całkiem sporo.
Max Eberl dostał od zarządu zielone światło na letnie wzmocnienia, nawet te niezwykle kosztowne, i z tego przywileju skrzętnie skorzystał. Dość powiedzieć, że w ciągu niecałego miesiąca zdążył przeprowadzić trzy najbardziej kosztowne transfery w całej historii klubu. Do stajni Favre'a nie dorzucił jednak żadnego doświadczonego ogiera, a jedynie okazałe, wspaniale rokujące na przyszłość źrebięta, które w futbolowej karierze nie wygrały jeszcze nic bądź osiągnęły niewiele, a laury zdobywać mają właśnie w Mönchengladbach. Branimir Hrgota, Peniel Mlapa, Granit Xhaka, Álvaro Domínguez, a przede wszystkim Luuk de Jong to talenty czystej wody, a w wyścigu o nie Eberl wyprzedził m.in. kluby z Anglii, Holandii czy Hiszpanii.
Wrażenie robi zwłaszcza transfer holenderskiego napastnika, o którego biło się niemal pół Europy, jednak nie można zapominać o innych zawodnikach. Mlapa to była supergwiazda młodzieżowych reprezentacji Niemec, która jednak w futbolu seniorskim nie może się na razie odnaleźć. Jednak jak pokazuje przypadek chociażby Juliana Schiebera, prawdziwy talent w końcu wystrzeli i dobrymi występami w poważnej piłce potwierdzi swój niebywały potencjał. Być może właśnie w Nadrenii wychowanek monachijskich Lwów znajdzie swoje miejsce na Ziemi. Niezwykle ciekawym zawodnikiem jest również Branimir Hrgota. Król strzelców szwedzkiej Superettan w minionych rozgrywkach budzi w Skandynawii zarówno zachwyt, jak i... niemałe kontrowersje. A wszystko za sprawą jego decyzji o reprezentowaniu Szwecji, mimo swojego chorwackiego pochodzenia, co nie spotkało się z przychylną reakcją części kibiców Trzech Koron. Nastolatek ma jednak wielki talent. Skauci zwracają uwagę zwłaszcza na jego technikę użytkową oraz niesamowity zmysł do odnajdowania się w polu karnym i już teraz wróżą mu świetlaną przyszłość.
Nie tylko ogromny potencjał, ale też i niespotykane jak na swój wiek doświadczenie posiada Granit Xhaka. Były zawodnik FC Bazylei, który w swoim poprzednim klubie pozostawał w cieniu innego Szwajcara o kosowskich korzeniach, a obecnie skrzydłowego wicemistrza Niemiec, Xherdana Shaqiriego, ma dzielić i rządzić w środku pola Borussii w nadchodzących rozgrywkach. Pomocnik mimo młodego wieku zdążył już zdobyć w ojczyźnie dwa tytuły mistrzowskie, raz sięgać po krajowy puchar oraz zaliczyć kilkanaście występów w rozgrywkach europejskich. A za kilka dni wraz z reprezentacją rozpocznie walkę o olimpijski medal w Londynie. Na igrzyska olimpijskie pojechał również nowy stoper Źrebaków, Álvaro Domínguez. Zawodnik, który swego czasu znajdował się w kręgu zainteresowań monachijskiego Bayernu, ma za zadanie zastąpić w obronie Brazylijczyka Dantego. Młody Hiszpan w wywiadach niejednokrotnie podkreślał, że jego idolem jest John Terry i to właśnie na grze Anglika stara się wzorować. Miejmy tylko nadzieję, że w nowym klubie defensor nie będzie powielał pozaboiskowych zachowań swojego mentora...
Jednak zdecydowanie najważniejszym ruchem transferowym Eberla tego okienka było przedłużenie kontraktu z Lucienem Favrem. Przed szkoleniowcem, który wyciągnął Borussię z bagna i uczynił z niej zespół gotowy do walki o najwyższe ligowe cele, zadanie co najmniej trudne: nowe klocki trzeba złożyć ponownie, i to w sposób zupełnie inny niż w zakończonym sezonie. Różnica polega oczywiście na braku genialnego w ubiegłych rozgrywkach Marco Reusa. System gry ofensywnej Borussii polegał na wymienności pozycji i ról w ataku, a także znakomicie wykorzystywał wszechstronność kwartetu Arango-Reus-Hanke (w początkowej fazie sezonu de Camargo)-Herrmann. Każdy z tych graczy potrafił zarówno znakomicie dośrodkować czy rozegrać piłkę, jak również zamknąć akcję w polu karnym. Główną postacią tego schematu był naturalnie Reus, ale porządne cegły do wspólnego sukcesu dołożył każdy z wymienionej czwórki: rozwijający się w ekspresowym tempie Herrmann, słynący z centry na nos i perfekcyjnie bitych stałych fragmentów gry Arango czy przeżywający na Borussia-Park drugą młodość Mike Hanke. Teraz miejsce blondwłosego geniusza zajmie de Jong, gra ofensywna podopiecznych Favre'a zostanie na pewno bardziej usystematyzowana, a ciężar kreowania akcji spocznie w większej mierze na barkach skrzydłowych oraz Granita Xhaki. Radosny i spontaniczny futbol zostanie znacznie bardziej uporządkowany, oby tylko nic nie stracił ze swojej widowiskowości. Bo zespół z Mönchengladbach oglądało się w minionym sezonie z największą przyjemnością.
Żeby jednak jego klub był w stanie cokolwiek ugrać w nadchodzącym sezonie, Maxa Eberla czeka jeszcze sporo pracy. Skutki wąskiej kadry Źrebaki odczuły już w końcówce poprzednich rozgrywek, kiedy to z walki o końcowe trofea odpadli właśnie przez brak klasowych zmienników. W niemieckich mediach przewija się wiele nazwisk w kontekście nowych celów transferowych Borussii: Hiszpanie Ezequiel Calvente czy Joselu, skrzydłowy Blackburn David Hoilett, Brazylijczyk Raffael z Herthy BSC czy były reprezentant Niemiec Cacau. Jakie trudy niesie za sobą gra na trzech frontach przekonała się niedawno jej imienniczka z Dortmundu, która rokrocznie w ostatnich sezonach zajmowała ostatnie miejsce w fazie grupowej europejskich pucharów (najpierw w Lidze Europejskiej, rok temu w Lidze Mistrzów). A klubowi z Mönchengladbach na chwilę obecną brakuje nie tylko kontynentalnego doświadczenia, ale i głębi kadrowej. Ma jednak doskonałą okazję, żeby nawiązać do wspaniałych osiągnięć z lat 70. minionego stulecia i zrzucić z siebie jarzmo tej drugiej Borussii.
Max Eberl dostał od zarządu zielone światło na letnie wzmocnienia, nawet te niezwykle kosztowne, i z tego przywileju skrzętnie skorzystał. Dość powiedzieć, że w ciągu niecałego miesiąca zdążył przeprowadzić trzy najbardziej kosztowne transfery w całej historii klubu. Do stajni Favre'a nie dorzucił jednak żadnego doświadczonego ogiera, a jedynie okazałe, wspaniale rokujące na przyszłość źrebięta, które w futbolowej karierze nie wygrały jeszcze nic bądź osiągnęły niewiele, a laury zdobywać mają właśnie w Mönchengladbach. Branimir Hrgota, Peniel Mlapa, Granit Xhaka, Álvaro Domínguez, a przede wszystkim Luuk de Jong to talenty czystej wody, a w wyścigu o nie Eberl wyprzedził m.in. kluby z Anglii, Holandii czy Hiszpanii.
Wrażenie robi zwłaszcza transfer holenderskiego napastnika, o którego biło się niemal pół Europy, jednak nie można zapominać o innych zawodnikach. Mlapa to była supergwiazda młodzieżowych reprezentacji Niemec, która jednak w futbolu seniorskim nie może się na razie odnaleźć. Jednak jak pokazuje przypadek chociażby Juliana Schiebera, prawdziwy talent w końcu wystrzeli i dobrymi występami w poważnej piłce potwierdzi swój niebywały potencjał. Być może właśnie w Nadrenii wychowanek monachijskich Lwów znajdzie swoje miejsce na Ziemi. Niezwykle ciekawym zawodnikiem jest również Branimir Hrgota. Król strzelców szwedzkiej Superettan w minionych rozgrywkach budzi w Skandynawii zarówno zachwyt, jak i... niemałe kontrowersje. A wszystko za sprawą jego decyzji o reprezentowaniu Szwecji, mimo swojego chorwackiego pochodzenia, co nie spotkało się z przychylną reakcją części kibiców Trzech Koron. Nastolatek ma jednak wielki talent. Skauci zwracają uwagę zwłaszcza na jego technikę użytkową oraz niesamowity zmysł do odnajdowania się w polu karnym i już teraz wróżą mu świetlaną przyszłość.
Nie tylko ogromny potencjał, ale też i niespotykane jak na swój wiek doświadczenie posiada Granit Xhaka. Były zawodnik FC Bazylei, który w swoim poprzednim klubie pozostawał w cieniu innego Szwajcara o kosowskich korzeniach, a obecnie skrzydłowego wicemistrza Niemiec, Xherdana Shaqiriego, ma dzielić i rządzić w środku pola Borussii w nadchodzących rozgrywkach. Pomocnik mimo młodego wieku zdążył już zdobyć w ojczyźnie dwa tytuły mistrzowskie, raz sięgać po krajowy puchar oraz zaliczyć kilkanaście występów w rozgrywkach europejskich. A za kilka dni wraz z reprezentacją rozpocznie walkę o olimpijski medal w Londynie. Na igrzyska olimpijskie pojechał również nowy stoper Źrebaków, Álvaro Domínguez. Zawodnik, który swego czasu znajdował się w kręgu zainteresowań monachijskiego Bayernu, ma za zadanie zastąpić w obronie Brazylijczyka Dantego. Młody Hiszpan w wywiadach niejednokrotnie podkreślał, że jego idolem jest John Terry i to właśnie na grze Anglika stara się wzorować. Miejmy tylko nadzieję, że w nowym klubie defensor nie będzie powielał pozaboiskowych zachowań swojego mentora...
@www.spox.com |
Jednak zdecydowanie najważniejszym ruchem transferowym Eberla tego okienka było przedłużenie kontraktu z Lucienem Favrem. Przed szkoleniowcem, który wyciągnął Borussię z bagna i uczynił z niej zespół gotowy do walki o najwyższe ligowe cele, zadanie co najmniej trudne: nowe klocki trzeba złożyć ponownie, i to w sposób zupełnie inny niż w zakończonym sezonie. Różnica polega oczywiście na braku genialnego w ubiegłych rozgrywkach Marco Reusa. System gry ofensywnej Borussii polegał na wymienności pozycji i ról w ataku, a także znakomicie wykorzystywał wszechstronność kwartetu Arango-Reus-Hanke (w początkowej fazie sezonu de Camargo)-Herrmann. Każdy z tych graczy potrafił zarówno znakomicie dośrodkować czy rozegrać piłkę, jak również zamknąć akcję w polu karnym. Główną postacią tego schematu był naturalnie Reus, ale porządne cegły do wspólnego sukcesu dołożył każdy z wymienionej czwórki: rozwijający się w ekspresowym tempie Herrmann, słynący z centry na nos i perfekcyjnie bitych stałych fragmentów gry Arango czy przeżywający na Borussia-Park drugą młodość Mike Hanke. Teraz miejsce blondwłosego geniusza zajmie de Jong, gra ofensywna podopiecznych Favre'a zostanie na pewno bardziej usystematyzowana, a ciężar kreowania akcji spocznie w większej mierze na barkach skrzydłowych oraz Granita Xhaki. Radosny i spontaniczny futbol zostanie znacznie bardziej uporządkowany, oby tylko nic nie stracił ze swojej widowiskowości. Bo zespół z Mönchengladbach oglądało się w minionym sezonie z największą przyjemnością.
Żeby jednak jego klub był w stanie cokolwiek ugrać w nadchodzącym sezonie, Maxa Eberla czeka jeszcze sporo pracy. Skutki wąskiej kadry Źrebaki odczuły już w końcówce poprzednich rozgrywek, kiedy to z walki o końcowe trofea odpadli właśnie przez brak klasowych zmienników. W niemieckich mediach przewija się wiele nazwisk w kontekście nowych celów transferowych Borussii: Hiszpanie Ezequiel Calvente czy Joselu, skrzydłowy Blackburn David Hoilett, Brazylijczyk Raffael z Herthy BSC czy były reprezentant Niemiec Cacau. Jakie trudy niesie za sobą gra na trzech frontach przekonała się niedawno jej imienniczka z Dortmundu, która rokrocznie w ostatnich sezonach zajmowała ostatnie miejsce w fazie grupowej europejskich pucharów (najpierw w Lidze Europejskiej, rok temu w Lidze Mistrzów). A klubowi z Mönchengladbach na chwilę obecną brakuje nie tylko kontynentalnego doświadczenia, ale i głębi kadrowej. Ma jednak doskonałą okazję, żeby nawiązać do wspaniałych osiągnięć z lat 70. minionego stulecia i zrzucić z siebie jarzmo tej drugiej Borussii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz