sobota, 1 grudnia 2012

Cisza przed burzą

Już tylko godziny dzielą nas od najważniejszego meczu rundy jesiennej, a być może i całych obecnych rozgrywek na niemieckich boiskach. Do Monachium przyjeżdża aktualny mistrz oraz triumfator krajowego pucharu i walczyć będzie nie tylko o pozostanie w wyścigu o trzeci kolejny tytuł, ale też o honor całej piłkarskiej Bundesligi. Przewaga podopiecznych Juppa Heynckesa nad resztą stawki dobiła bowiem właśnie do liczby dwucyfrowej i Bawarczycy ledwie kolejkę po zapewnieniu sobie najszybszego w historii mistrzostwa jesieni mają okazję wybić konkurentom z głowy marzenia o Srebrnej Paterze, rewanżując się jednocześnie swojemu największemu prześladowcy ostatnich sezonów. A Borussia? Czeka ją wycieczka do jaskini lidera, najlepszej ofensywy i defensywy ligi. Wycieczka, która dla poprzednich śmiałków kończyła się zwykle tak samo - kilkoma bramkami w bagażniku i przyglądaniem się grze miejscowych przez bite 90 minut. Brzmi znajomo? Nieco ponad rok temu dortmundczycy znaleźli się w niemal bliźniaczo beznadziejnej sytuacji. I zamiast dać się zadrapać rozwścieczonemu lwu, skutecznie zajęli się jego pazurkami.

@www.home.fotocommunity.de

Pojedynki między Bayernem a Borussią, które jeszcze przed kilkoma laty elektryzowały niemiecką publikę znacznie mniej niż chociażby Derby Zagłębia Ruhry, Derby Północy czy Derby Północ-Południe, dzięki powrotowi poważnej piłki na Signal Iduna Park kolosalnie zyskały na znaczeniu i z przytupem opuściły ramy podrzędnych gierek. Niegdysiejsze starcia Dawida z Goliatem w mgnieniu oka zmieniły się w zażarte boje, a rywalizacja na linii Monachium-Dortmund osiągnęła rangę najważniejszej batalii w całych piłkarskich Niemczech, zazwyczaj będąc też kluczem do ostatecznych rozstrzygnięć w ligowej tabeli. Zainteresowanie pojedynkami wzrosło tak bardzo, że już teraz określa się je mianem niemieckiego El Clásico, a każdy kolejny mecz pomiędzy tymi zespołami przyciąga przed telewizory miliony ludzi w ponad dwustu krajach na całym świecie. Dziennikarze prześcigają się w porównaniach personaliów obu stron, a kibice do czerwoności rozgrzewają klawiatury, debatując o nadchodzącej grze. Ciche spotkania ze z góry znanym scenariuszem to już przeszłość, dziś konfrontacje Bayernu z Borussią to futbolowe spektakle pierwszego sortu i wydarzenia zdecydowanie najgłośniejsze wśród kolejnych rund niemieckiej Bundesligi.

Paradoksalnie przed dzisiejszym pojedynkiem jest tak cicho, jak dawno nie było. W poprzednim sezonie przed starciami gigantów mecze niemieckich dóbr eksportowych przypominały raczej gry kontrolne niż poważne testy. Podopieczni Kloppa dwukrotnie niczym walcem przejechali się po Wilkach, a Bawarczycy również dwukrotnie nie zostawili złudzeń beniaminkowi z Augsburga. Obecnie sytuacja nie wygląda tak różowo. Gwiazda Południa wygrała co prawda we Fryburgu, ale jej postawa pozostawiła wiele do życzenia. Wystarczy wspomnieć, że goście przez ponad godzinę grali w przewadze, a i tak długimi momentami dali się zdominować tegorocznej rewelacji z Badenii-Wirtembergii, której w dodatku jeszcze przed przerwą należał się rzut karny za zagranie ręką Javiego Martíneza we własnym polu karnym. Ekipa z Monachium prezentowała się tak słabo, że Heynckes już po czterech kwadransach zaczął bronić wyniku. Punkty straciła za to Borussia. Ekipa z Signal Iduna Park podejmowała Fortunę Düsseldorf i po kiepskim widowisku zaledwie zremisowała. Jedynym przed przerwą momentem godnym uwagi była składna akcja faworytów zakończona golem Błaszczykowskiego. W drugiej połowie jednak goście wzięli się solidnie do roboty i całkowicie zasłużenie ugrali oczko na trudnym terenie. Przebieg spotkań jednoznacznie wskazywał, że piłkarze  obu wyżej notowanych zespołów w głowach mają już tylko sobotnią potyczkę na Allianz Arenie. Widowiskowych zagrań było jak na lekarstwo, za to niedokładności i strat co niemiara. Umysły reprezentantów rozmaitych piłkarskich potęg, uczestników mundiali i europejskich czempionatów już na kilka dni przed topowym spotkaniem nie dopuszczały innych myśli niż tych o nadchodzącej konfrontacji, a ich ponadprzeciętna przecież zdolność do mobilizacji odmówiła koncentracji na sprawach mniej ważnych. Nie otoczka medialna, żadna ilość międzynarodowych przekazów, a właśnie ten fakt podkreśla, jak wielkie znaczenie ma obecnie rywalizacji Borussii z Bayernem.

Głośno od kilku dni jest już w mediach. Na łamach prasy wychowanek drużyny gospodarzy, a obecnie filar przyjezdnych opowiada o kulisach rozstania z Monachium i horrorze podczas swojego pierwszego powrotu na Allianz Arenę, Franck Ribéry gwarantuje odzyskanie tytułu, a jeden z najsłynniejszych kibiców Bayernu, Boris Becker, wręcz żąda od podopiecznych Heynckesa kompletu punktów. Jürgen Klopp stawia natomiast zasłonę dymną i poddaje w wątpliwość występy Gündoğana i Hummelsa, choć nie trudno zgadnąć, że obaj zagraliby nawet gdyby mieli pauzować kolejne kilka spotkań.

A dzisiaj na boisku przez pełne 90 minut możemy spodziewać się burzy. Mimo przeciętnej postawy obu drużyn w środku tygodnia, mimo nieobecności takich postaci jak Sebastian Kehl czy Arjen Robben. Nawet mimo nieco ponad 12 minut ciszy na początku spotkania, stanowiących protest wobec nowych zasad bezpieczeństwa na niemieckich stadionach. I choć Thomas Müller podkreśla, że najważniejsze jest zwycięstwo, nieważne w jakim stylu zostanie odniesione, kibice oczekują spektaklu. Bo wszystkie starcia niemieckich tytanów to gwarancja bramek, pięknych akcji, niecodziennych emocji i wielkiego widowiska. Jedyne co można zarzucić ostatnim konfrontacjom,to... przewidywalność.

I paradoksalnie to Borussia będzie dzisiaj pod większą presją, choć wyniki niedawnych bezpośrednich meczów raczej gospodarzy stawiają pod ścianą. Ale Bawarczycy mają morze przewagi nad konkurencją i mistrzostwo jesieni w garści, które już czternastokrotnie w historii Bundesligi zapewniało im końcowy triumf. Tylko trzy razy udało się wydrzeć Bayernowi tytuł, gdy ten na półmetku otwierał tabelę: ponad czterdzieśći lat temu dokonała tego Borussia Mönchengladbach, przed dwiema dekadami Werder Brema i... Borussia Dortmund w poprzednim sezonie. Dziś podopieczni Kloppa będą ostatnim bastionem w walce Dumy Bawarii o Srebrną Paterę. Jeśli on padnie, w tegorocznych rozgrywkach monachijskiego giganta nie zatrzyma już nikt. A zadanie wydaje się niemalże niemożliwe: od ostatniej wizyty dortmundczyków na Allianz Arenie Bayern u siebie punkty gubił jedynie czterokrotnie, za każdym razem w okolicznościach co najmniej osobliwych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz