środa, 16 stycznia 2013

...

Przez dobre kilka miesięcy odpychałem od siebie tę myśl, choć z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej pasujących do siebie elementów, a początkowo nieco dziurawa układanka stopniowo zaczęła przypominać spójną całość. Od sekretnego spotkania pomiędzy zainteresowanymi podczas półfinałowego meczu ubiegłej edycji Ligi Mistrzów, przez wydawałoby się niezrozumiały rekordowy transfer w historii całej ligi, sprzeczne sygnały dotyczące przyszłości obecnego trenera, postulaty Sammera o germanizację zespołu i stawianie na wychowanków czy kolejne, tym razem już pośrednie spotkania na linii Guardiola-Bayern, aż do dzisiejszego ogłoszenia decyzji. Decyzji, która jak się okazuje przypieczętowana została już niemal miesiąc temu i cały czas pozostałaby tajna gdyby nie medialna burza wokół nowego miejsca pracy Katalończyka. Prasa dalej miałaby o czym pisać, a ja mógłbym spać spokojnie. Pep Guardiola od lata w Bayernie. I co dalej?

@omarmomani.blogspot.com

Dla niektórych nie będzie to żadnym zaskoczeniem, innych może za to zszokować: nie chciałem Guardioli w Bayernie. Potrafię docenić genialną pracę, jaką wykonał w Barcelonie. Pracę, której odzwierciedleniem jest nie tylko klubowa gablota wzbogacona o naście trofeów z czasów jego rządów, ale też i bezprecedensowy sposób gry i boiskowego myślenia, obecny dzisiaj już nie tylko w katalońskim zespole. Ale sukcesy Pepa są też jego przekleństwem. Angaż w małej ojczyźnie był dla niego pierwszym krokiem w karierze trenerskiej, a sukcesy osiągał nie dość, że w wyborowym towarzystwie, to jeszcze w specyficznym, do bólu hermetycznym środowisku. Dodając do tego niebywały szum wokół jego osoby i kolosalne oczekiwania, scenariusze jego dalszej przygody na ławce trenerskiej są dwa: stworzenie kolejnego walca, niszczącego wszystko na swojej drodze bądź upadek z konia niewyobrażalnych rozmiarów. A trzeba pamiętać, że w jego przypadku porażką okrzyknięte zostaną nawet wyniki, o których niektórzy mogliby wyłącznie pomarzyć.

Bayern to nie miejsce na tego typu eksperymenty. Wielu szuka porównania z Jürgenem Klinsmannem, którego braki w warsztacie obnażyły nie tylko wyniki podczas krótkiego i burzliwego romansu z Dumą Bawarii, ale i opinie jego podopiecznych, którzy na trenerskim przebierańcu nie zostawili suchej nitki. Z nieporozumieniem na tę skalę w przypadku Guardioli nie może być mowy. Ale nie widzę też możliwości funkcjonowania jego systemu w innym miejscu na Ziemi niż w Katalonii.

Mnie zresztą jego autorski pomysł na Barcelonę nie zachwycił. Oczywiście, w znaczeniu stricte wizualnym, bo wszystkie zebrane laury muszą budzić respekt. Nie imponuje mi tiki-taka, zupełnie nie trafiają do mnie miliony wymienianych między zawodnikami podań i niekończące się utrzymywanie przy piłce, zmuszające rywala do ciągłego przebywania czasami nie dalej niż na 20 metrze od własnej bramki. Po prostu taki futbol uważam za nieatrakcyjny. Jego namiastkę już można zaobserwować w postawie Bayernu. A ja jestem piłkarskim egoistą: lubię, gdy zespół, który oglądam zdecydowanie najczęściej, gra tak, jak mi się podoba. Dlatego zamiast dalszego brnięcia w ten las pod wodzą Guardioli, wolałbym zwrot w nieco innym kierunku z Jaochimem Löwem za sterami.

Boję się również sławetnej już fałszywej dziewiątki. Choć patrząc z boku na kadrę Bayernu może się wydawać, że ta dwójka pasuje do siebie jak wół do karety, po bardziej dokładnej ocenie sytuacji okazuje się, że wcale tak nie jest. Teoretycznie trójka środkowych napastników już latem może się zostać bowiem okrojona tylko do osoby Mario Gómeza. Z zespołem niemal na pewno pożegna się Claudio Pizarro, a jeśli Mario Mandžukić wiosną znowu ugnie się pod presją głównego konkurenta do gry, może szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał wylądować na półce transferowych pomyłek, gdzieś między Hashemianem a Petersenem. A wtedy do dyspozycji pozostaną Gómez oraz... Thomas Müller, czyli idealny kandydat na przejęcie schedy po Messim w schemacie Guardioli. A wokół niego cała masa skrzydłowych: Robben, Ribéry i Shaqiri, a może też i wracający z wypożyczenia diabelnie utalentowany Mitchell Weiser.

Już na wejściu nowy szkoleniowiec dostanie od mnie czystą kartkę, mimo mojej uprzedniej niechęci do jego kandydatury. Jeśli dodatkowo nie będzie chciał przekłuwać Bayern barcelońskimi schematami, może szybko zaskarbić sobie moją sympatię. Od zawsze domagam się germanizacji zespołu i oparcia go na wychowankach (w ramach rozsądku oczywiście), a Guardiola jest trenerem, który nie boi się stawiać na młodych. I chociaż niezwykle prężnie działająca szkółka ma format zupełnie inny niż La Masia, nie tylko w sensie skali i jakości produkcji, to warto w niej szukać uzupełnień składu, a może i wzmocnień. Przykładów pereł wyłowionych z klubowej akademii jest co najmniej kilka, a do bram seniorskiej kadry już pukają kolejne talenty, jak chociażby Pierre-Emile Højbjerg, czyli 17-letni pomocnik, którego opiekun drużyny rezerw, Mehmet Scholl, już wypycha do pierwszego zespołu.

Do zmiany warty na ławce trenerskiej jeszcze pół roku i zastanawiam się, jak ten czas spożytkuje Katalończyk. Na pewno w jego harmonogramie znajdzie się nauka języka, o ile jeszcze go nie zna. A jeśli nie zna, to do lata powinien już znać, bo ponoć zdolności lingwistyczne posiada nadzwyczajne. Co dalej? Przeprowadzka do Monachium, oswajanie się z kulturą, podglądanie treningów i zachowań piłkarzy, rozmyślanie nad taktyką, doglądanie pracy młodzieży czy dalsze używanie życia wolnego od zobowiązań zawodowych?

No właśnie, do przybycia Guardioli jeszcze pół roku, tymczasem ja od kilku godzin nie mogę na dobre zebrać myśli i jestem cały roztrzęsiony, choć znajduję się kilkaset kilometrów od centrum wydarzeń. Co musi być w takim razie w głowach piłkarzy? Oby decyzja zarządu o tak wczesnym podaniu tej informacji do wiadomości publicznej nie odbiła się klubowi czkawką. Bo wiosną zdecydowanie jest o co grać. A przecież początek rundy rewanżowej już w sobotę.

Powodzenia, Pep. Oby to był owocny czas i dla Ciebie, i dla Bayernu. I obym nie musiał krzywić się podczas każdego meczu. Chyba mogę sobie pozwolić na tę osobistą prośbę, w końcu jestem piłkarskim egoistą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz