niedziela, 10 lutego 2013

Do trzech razy sztuka

Trenerem Bayernu w następnym sezonie nie będzie na pewno, jednak wbrew temu, co twierdzą włodarze monachijskiego giganta, on sam jeszcze nie podjął decyzji o zamianie ławki na klubowy gabinet. "Chciałbym samemu ogłosić swoją decyzję", mówił stłumionym głosem Jupp Heynckes, nieco zapomnianym wśród panującego dookoła szaleństwa z ujawnionym już nazwiskiem jego następcy. Może trochę z przekory, a może po prostu  z dalszej chęci pozostania w zawodzie. Wszak jego wyniki z zespołem dobitnie pokazują, że choć człowiek stary, to cały czas może.

@www.spox.de

Trzecia już przygoda Don Juppa w Monachium okazuje się bardziej owocna, niż niektórzy mogli zakładać, chociaż w poprzednim sezonie zdecydowanie zabrakło jego ekipie instynktu zabójcy. Na dwóch frontach w zasadzie sukces mieli już na wyciągnięcie ręki, ale zamiast delektować się przysłowiową wisienką na torcie, musieli tylko obejść się smakiem. Trudno jednak wierzyć, by ubiegłoroczny koszmar mógł się powtórzyć i tym razem, a już na pewno nie na krajowym podwórku, gdzie Bawarczycy rozbijając się walcem po kolejnych rywalach notują rekordowy sezon pod wieloma względami. Wyczynów jest sporo, ale na pierwszy plan rzucają się dwie statystyki: betonowa, niemalże niemożliwa do sforsowania obrona oraz dystans punktowy dzielący lidera od reszty stawki. Nawet zespoły znajdujące się w tabeli bezpośrednio za plecami Bayernu trudno nazwać grupą pościgową, bo teraz nikt monachijczyków już nie ściga, a i drużyny z czołówki do wypatrywania odjeżdżających po upragnioną Srebrną Paterę podopiecznych Heynckesa potrzebują już raczej lunety niż lornetki.

Spora cegiełkę do ligowej dominacji dołożył sam trener, choć niektórych wyborów dokonała za niego fortuna. Już od początku sezonu, wobec licznych urazów, musiał postawić na zawodników, dla których przewidziana była raczej rola zmienników. Swoją postawą Dante czy Mandžukić udowodnili zresztą, że do Monachium nie trafili przypadkiem. Na tego drugiego Heynckes regularnie stawiał również w końcówce minionej rundy, gdy do zdrowia wróciła już pierwsza armata zespołu, a chorwacki napastnik w kolejnych meczach ograniczał się bezproduktywnego snucia się po boisku i marnowania okazji strzeleckich. Nieco kuchennymi drzwiami do jedenastki dostał się też Javi Martínez, z początku ławkowicz, któremu miejsce w jedenastce zwolnił kontuzjowany Luiz Gustavo, a który obecnie jest centralną postacią monachijskiego giganta w środku pola.

Swoim uporem opiekun Bawarczyków potrafił też wykrzesać maksimum z rezerwowych. Przezimowany na ławce Arjen Robben, który mimo całkowitego zaleczenia urazu regularnie z boku przyglądał się boiskowym poczynaniom kolegów bądź zaliczał jedynie ligowe ogony, stroił miny na decyzje trenera, uśmiechał się nerwowo, ale język cały czas trzymał za zębami, choć media bardzo chętnie widziały w nim tykającą bombę, mającą za moment rozsadzić szatnię. Holender cierpliwie czekał na swoją szansę, a we wczorajszym eks-klasyku z uśmiechem na ustach pojawiał się w dotąd nieznanych mu rejonach boiska. Występ ukoronował oddaniem bramki Gómezowi, choć sam mógł zaliczyć premierowe ligowe trafienie w trwającym sezonie. Wspomnianemu snajperowi odpoczynek od jedenastki nie pomógł i przed Heynckesem trudne zadanie, by albo zreanimować SuperMaria i przypomnieć mu, jak gra się w piłkę, albo wytłumaczyć Mandžukiciowi, że bramki w Londynie są tej samej wielkości co w Moguncji, a Thomas Vermaelen nie jest żadną maszyną.

Jako że ustępujący z monachijskiego tronu Don Jupp nie dał jasnej odpowiedzi co do swojej przyszłości, media zaczęły już publiczną wyliczankę z sędziwym szkoleniowcem w roli głównej. W prasie pojawiają się różne propozycje, nawet tak abstrakcyjne jak... zluzowanie Joachima Löwa na ławce trenerskiej kadry narodowej. Zapytany o ten kierunek na piątkowej konferencji przed meczem z Schalke, Heynckes zszokował wszystkich zebranych: "Trzy razy odmawiałem już przejęcia reprezentacji, teraz nie mam żadnej motywacji". Opiekun Bayernu nie był jednak skory do udzielenia dalszych informacji na temat ofert ze związku, zasłaniając się lukami w pamięci i odsyłając jednocześnie zainteresowanych do niegdysiejszego wiceprezydenta DFB, Franza Beckenabuera, i jego obecnego szefa, Wolfganga Niersbacha. W sieci krążą już nawet żarty odnośnie domniemanych odmów: ponoć wszystkie trzy kuszenia Heynckesa miały nastąpić w nocy przed ogłoszeniem nowym trenerem reprezentacji Ericha Ribbecka.

W każdym razie, jak to mówią: do trzech razy sztuka, ale widocznie nie w tym przypadku. Czwartej próby na pewno nie będzie. Z duża dozą prawdopodobieństwa można też napisać, że po zakończeniu obecnego sezonu na ławce trenerskiej żadnego zespołu nie będzie już Juppa Heynckesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz