środa, 5 września 2012

Źle się dzieje w państwie kolońskim. Kozły pójdą na rzeź?

Gdy latem 2009 roku po nieudanym epizodzie w barwach Rekordmeistera do swojej małej ojczyzny wracał uwielbiany przez kibiców Lukas Podolski, sympatycy z Kolonii z nadzieją patrzyli w przyszłość. W deklaracje Poldiego o grze w Lidze Mistrzów zapewne niewielu wierzyło, ale fani oczekiwali czegoś więcej niż tylko bezpieczny byt w środku tabeli, jaki Kozły ugrały w pierwszym sezonie po powrocie na niemieckie salony. Fortuna okazała się jednak bezlitosna - najpierw zafundowała Kolończykom dwa lata walki o nic, żeby w końcu bezdusznie spuścić ich z ligi, choć jeszcze zimą nic na to nie wskazywało. Dodatkowo kolejny spadek otworzył furtkę ich bezsprzecznie najlepszemu graczowi do ponownego czmychnięcia z tonącego okrętu i pozostawienia go na pastwę losu na zapleczu Bundesligi. Niestety, trudno to sobie wyobrazić, ale najgorsze dopiero miało nadejść...

Ubiegłoroczna degradacja była już piątym zjazdem poziom niżej w wykonaniu Kolonii w ostatnich kilkunastu latach. Uprzednio do elity Kozły wracały najwyżej po dwóch sezonach. Jednak teraz fatalna kondycja finansowa klubu z RheinEnergieStadion zmusiła włodarzy do radykalnych cięć kosztów i porządnego zaciśnięcia pasa. Oczywiście nie trudno się domyślić, że takie działania znacząco obniżyły szanse na natychmiastowy powrót do Bundesligi. Bo o ile na tle Bayernu Monachium czy Hanoweru 96 kadra zespołu prezentowała się raczej kiepsko, tak w porównaniu ze składem personalnym Erzgebirge Aue czy nawet Kaiserslautern jawiła się jako dość solidna i dawała nadzieje na walkę o awans. Jednak ponowna obecność w elicie została usunięta w cień, gdy w oczy klubowi zaczęło zaglądać widmo bankructwa. W ramach szeroko zakrojonego planu oszczędnościowego nie przedłużono umów m.in. z Petitem czy Andrezinho, pozwolono odejść wielu postaciom z drugiego planu, ale przede wszystkim za czapkę gruszek pozbyto się tych, którzy z klubowej kasy czerpali najwięcej: Geromela, Novakovicia, Riethera, Peszki oraz Rensinga. Jak łatwo się domyślić, zastępców dotychczasowych liderów szukano na rynku wolnych agentów oraz we własnych drużynach młodzieżowych. Dwa jedyne gotówkowe transfery Kozłów opiewały na łączną sumę  ledwie nieco ponad pół miliona euro. Tym samym kadrę zespołu uszczuplono o aż siedmiu podstawowych graczy w minionym sezonie.

@www.bundesliga.de

Całkowicie odmieniony zespół pod wodzą nowego trenera, Holgera Stanislawskiego, rozgrywki na zapleczu Bundesligi zaczął fatalnie. W pierwszych czterech kolejkach klub zanotował bowiem trzy porażki oraz remis i z zaledwie jednym punktem zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, wyprzedzając jedynie Zebry z Duisburga. Jakby tego było mało, wielkim skandalem zakończyła się przygoda Kevina Pezzoniego z RheinEnergieStadion. Szykany kibiców wobec tego zawodnika, które ciągną się już niemal od roku, osiągnęły niedawno apogeum i obrońca postanowił rozstać się z klubem. Warto w tym miejscu przypomnieć inne niechlubne wybryki związane z kolońską drużyną: już wiosną dali o sobie znać sympatycy zespołu - wściekli po kolejnej porażce swoich ulubieńców zatrzymali klubowy autokar i własnoręcznie próbowali zachęcić ich do większego zaangażowania w meczach ligowych. Sami piłkarze też nie byli aniołkami, bowiem problemy z prawem miał nie tylko Sławomir Peszko, ale też i Mišo Brečko, który został złapany na jeździe na podwójnym gazie.

W całej tej beczce dziegciu znajdziemy też jednak naszą łyżeczkę miodu. Wobec kłopotów kadrowych szansę od losu dostał Kacper Przybyłko, młody napastnik, reprezentant Polski do lat 19. Co prawda na razie Stanislawski widzi go jedynie w roli zmiennika, ale wkrótce może się to zmienić, bo ofensywa Kolonii spisuje się słabo nie istnieje (ledwie jeden strzelony gol). Chłopak ma wiele wspólnego z Lukasem Podolski i chyba nikt nie miałby nic przeciwko, żeby młokos podążył ścieżką Poldiego. Oby tylko w drużynie narodowej grał z odpowiednim orzełkiem na piersi.

Nie trzeba się zbytnio przyglądać, żeby zauważyć, że drużyna Kozłów to obecnie tykająca bomba zegarowa. Z każdej strony mnożą się problemy finansowe, dyscyplinarne czy, przede wszystkim, sportowe. Miejmy nadzieję, że Holger Stanislawski okaże się dobrym saperem i poradzi sobie z tym ładunkiem. Bo miejsce tak zasłużonego klubu jest w piłkarskiej elicie, nie na jej zapleczu lub, co gorsza, na poziomie trzecioligowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz